wtorek, 2 września 2014

BEZ NALEPEK, OZNAK, CHORĄGIEWEK...

Ten esej napisałam pod wpływem twórczości dziennikarskiej, literackiej, reporterskiej...jak by ją nie nazwać, myślę nawet że każdej po trosze - Ryszarda Kapuścińskiego, jak dla mnie mistrza reportażu "zaangażowanego". Tak postrzegać świat, "tego Innego" obok nas, to wielka sztuka, wymagająca tolerancji, empatii i mądrości... (...) Myślę, że istnieje kategoria ludzi posiadających zdolność, która w psychologii nosi określenie empatii. Jest to pewna naturalna cecha sprawiająca, że gdziekolwiek się znajdziemy, czy z kimkolwiek się spotykamy w sposób zupełnie naturalny zaczynamy czuć się tak, jak byśmy zawsze byli w tym miejscu, czy tak jakby te osoby były nam zawsze bliskie. Zaczynamy przejmować się ich problemami, interesować się ich losem. Nie robi się tego świadomie ani pod żadnym przymusem. Po prostu to tak jest. (...)”

„TEN INNY” JAKO DEKALOG OBCOWANIA Z „INNYM” ZOSTAWIONY ŚWIATU PRZEZ RYSZARDA KAPUŚCIŃSKIEGO
„O tak
trwało długo
zanim nauczyłem się myśleć o człowieku
jako o człowieku
(...)
przestałem zadawać pytania
czy jest biały czy czarny
anarchista czy monarchista
czciciel mody czy stęchlizny
swój czy obcy
a zacząłem pytać
co w nim jest z człowieka

i czy jest

(...)
i odtąd zacząłem szukać go
w jego odrębności
chciałem się zbliżyć
przede wszystkim zbliżyć się do niego w sobie
(...)
pragnąłem aby we mnie istniał
bez nalepek oznak chorągiewek
bez tomahawka
bez pióropusza
żeby odrzucił blaszaną trąbkę”

To jeden z wierszy [„Zapis pewnej idei”] Ryszarda Kapuścińskiego, właściwie kwintesencja nie tylko życia i poszukiwania autora, ale i przesłanie, które bije niemal z każdego wersu, strony, z każdego rozdziału opublikowanej przez Niego książki pt. „Ten Inny”. Właściwie zawsze uważałam, że w poezji najpiękniejsze jest to, co między wersami, niedopowiedziane, to, co można dokończyć własną myślą, wyobraźnią. Jak często mówimy, wypowiadamy mnóstwo słów, nieraz bez sensu, nieraz po prostu niepotrzebnie, przegadujemy słowa, podczas gdy poezja daje możliwość zawarcia istoty w kilku najwłaściwszych, ma moc prowokowania, pobudzania do myślenia i pozostawania – symboliką, doborem słów, często metafor - głęboko w pamięci odbiorcy. I jeszcze jedno, co jest w poezji genialne... można ją dowolnie interpretować. Zastanawiam się, jakby tu mógł powiedzieć Kapuściński mając na uwadze swojego Innego...? Czy nie, że każdy Inny, Inny w sensie nie-Ja, odbierze i pozostawi w sobie indywidualną treść? Adekwatnie do swojego doświadczenia w życiu? Do swojej osobowości? Tak każdy wiersz, jak każda wartościowa książka, każda wartościowa nauka, każdy wartościowy człowiek - pozostaje... kształtując coś w nas, ale i prowokując... prowokując do myślenia, interpretacji, stawiania pytań i często do refleksji.

Do czego zmierzam?

Jeśli cisną się na usta pytania, gdy czytasz „Zapis pewnej idei”, pytania do autora – słynne „co autor miał na myśli?”... już nikt na nie nie odpowie, nikt nie rozwieje wątpliwości, nigdy już sam Ryszard Kapuściński nie odpowie, czy udało mu się na tyle, na ile pragnął „zbliżyć się do niego [Innego, drugiego człowieka] w sobie”, czy potrafił znaleźć CZŁOWIEKA w jego odrębności, Tego Innego? Lustrzane odbicie siebie? Wszechświata?...
Spróbuję udowodnić, że tak właśnie się stało nim odszedł...
Bo Ryszard Kapuściński – Mistrz Reportażu, wspaniały człowiek, posiadający ogromną mądrość życiową i umiejący się nią dzielić z ludźmi na całym świecie, umiejący patrzeć wyjątkowo na inność, a jednocześnie piękno drugiego człowieka, umiejący zachwycić pasją odkrywania w człowieku cudu życia – już nie żyje.
„Ten Inny” jest jednym z ostatnich Jego dzieł... Chciałabym w tym miejscu pokazać, że również - darem dla świata, jakąś ogromną prawdą, nauką, którą pozostawił po sobie jak testament... mocniej powiem – niemalże

dekalog...

Przed dekalogiem wypowiadamy Jam jest Bóg Twój... dekalog obcowania z „Innym” Kapuścińskiego można zacząć Jego słowami: „Nasze istnienie jako gatunku będzie możliwe, jeśli uznamy, uszanujemy godność drugiego człowieka” . Mam nadzieję, że nikogo tu nie urażę takim skojarzeniem (oczywiście za Kapuścińskim mam pełny szacunek dla świętości, etyki, moralności – czyichś indywidualnie traktowanych wartości) i nikt nie zarzuci mi żadnej profanacji... Nie bądźmy bardziej papiescy niż sam Papież – ktoś kiedyś powiedział i myślę, że miał rację, Papież... (mam na myśli Papieża Polaka, celowo właśnie w tym miejscu [przy dywagacjach o człowieku, „Innym”] o Nim piszę) Ten Papież był przede wszystkim ludzki. Stąd i ja pozwoliłam sobie na skojarzenie dekalogu, jak kiedyś to zrobił Kieślowski w swoich filmach z serii „Dekalog”. Jak brzmiałby dekalog obcowania z „Innym” Kapuścińskiego?
1. dostrzec poza własnym ja „Innego” 2. spostrzec Jego niepowtarzalne piękno 3. chcieć Go poznać takim jaki jest z Jego wspaniałą „odrębnością”, porzucając stereotypy 4. uszanować Jego kulturę, wyznanie, poglądy 5. usłyszeć, co chce mi powiedzieć 6. zobaczyć, co chce mi pokazać 7. nawiązać dialog 8. nauczyć się rozumieć nieznaną dotąd „inność” 9. spostrzec w „Innym” własne odbicie czyli zrozumieć bardziej siebie... 10. aby zrozumieć świat, który Jego jest...
A teraz kwestia, czy zgodziłby się z moją interpretacją Jego książki? Myślę, że tak... „Wszyscy jesteśmy fotografami posługującymi się zmienną ogniskową – pisał – (...) za pomocą tego właśnie mechanizmu manipulujemy obrazami świata. Jedne utrwalamy, inne skazujemy na niebyt. (...) każdy w każdej chwili i miejscu ciągle tą zmienną porusza i przestawia, każda rzecz wygląda na milion sposobów – różnie – i w związku z tym na tych milion sposobów jest również widziana i przeżywana.” Więc przyjmował dowolność odbioru, widzenia i przeżywania nie tylko otaczającego świata, ale i tego wszystkiego co staje nam na drodze do jego poznawania. Zastanawiając się po przeczytaniu książki „Ten Inny”, jakie postawiłabym autorowi pytania? czy mam jakieś wątpliwości? Doszłam do wniosku, że właściwie jedynymi są te, które Ryszard Kapuściński stawia sobie, ludzkości - retoryczne - na samym końcu i dotyczą one nie znanej jeszcze, a już tak intrygującej przyszłości. Innych pytań nie potrafię postawić, „Ten Inny” to kompendium wiedzy o Innym, nie-mnie samym, o różnych, często traktowanych z perspektywy czasu jako błędnych – drogach, próbach poznawania Innego. „Ten Inny” to zbiór wykładów wygłoszonych przez autora w Wiedniu, Grazu i Krakowie. Autor analizuje pojęcie inności nie tylko z reporterskiego, ale i filozoficznego, antropologicznego i socjologicznego punktu widzenia. Próbuje odpowiedzieć na pytanie, kim był Inny u początków kultury, a kim jest we współczesnym świecie – wielokulturowym, obecnie planetarnym. Czyż nie kompendium wiedzy? Każda linijka jest ważna, w każdej można wyczytać jeśli nie wiedzę, to obserwacje, jeśli nie obserwacje to doświadczenie, często też i intuicję. Czytając poszczególne rozdziały, równocześnie kształtując sobie obraz autora, mimowolnie zwraca się uwagę na rozdział „Mój Inny”. Jest się ciekawym, kto jest tym Innym dla Kapuścińskiego, Jego Innym... I tu mnie zaskoczył. Może przytoczę dla jasności opisywaną przez autora tezę Levinasa mówiącą o fundamentalnym znaczeniu różnicy – akceptujemy Innego, choć jest różny, właśnie różność, inność jest bogactwem i wartością, jest dobrem. A jednocześnie ta różnica nie przekreśla mojego utożsamiania się z Innym: „Ja jestem kimś Innym”. Pozwolę sobie wrócić w swoich rozważaniach do mojego pomysłu stworzenia dekalogu poznawania „Innego” według Kapuścińskiego. Czy nie ma w tym rzeczywiście głębokiego sensu? Ryszard Kapuściński uświadamia nam, że i my jesteśmy „Innymi” i nie ma sensu konfrontacja Ja – reszta świata Innych, tylko ja-Inny, jak Ty, On, Oni – „bez nalepek oznak chorągiewek”–Inni, najwspanialszy świat inności, genialnej różnorodności, jako bogactwa ziemi i życia. Trzeba umieć tak patrzeć na ludzi i otaczający nas świat. Kapuściński miał ten dar w sobie.

„to tam –
powiedział głos
rozejrzałem się
nic nie widzę – odparłem
myślę że chciał powiedzieć
wsłuchaj się w głos który jest w tobie
nie zagłuszaj go
własną mową”

Kiedyś zapytany na czacie „Polityki” przez młodą kobietę - jak jest możliwe, aby zaprzyjaźnić się tak mocno z całym światem? odpowiedział: „Bardzo by mi trudno było odpowiedzieć na to pytanie w sposób wyczerpujący. Myślę, że istnieje kategoria ludzi posiadających zdolność, która w psychologii nosi określenie empatii. Jest to pewna naturalna cecha sprawiająca, że gdziekolwiek się znajdziemy, czy z kimkolwiek się spotykamy w sposób zupełnie naturalny zaczynamy czuć się tak, jak byśmy zawsze byli w tym miejscu, czy tak jakby te osoby były nam zawsze bliskie. Zaczynamy przejmować się ich problemami, interesować się ich losem. Nie robi się tego świadomie ani pod żadnym przymusem. Po prostu to tak jest. (...)” A wiec dar, wyjątkowy, który wykorzystał jak talenty dane od Boga z Przypowieści biblijnej o talentach. Gdybyśmy spróbowali skorzystać z Jego mądrości życiowej i doświadczeń z Innymi, bylibyśmy bogatsi, mądrzejsi i bardziej świadomi siebie. Umielibyśmy patrzeć na świat nie jak na wieżę Babel w sensie kary Boga wobec ludzi za brak pokory, ale może jak na „genialną resocjalizację”. Ależ skojarzenie... Ale czyż nie tak? Idąc tokiem myślenia Kapuścińskiego różnorodność ubogaca, jej dobór rzuca na kolana, uczy pokory. Czy więc Boży zamysł nie mógł nie tylko uniemożliwić człowiekowi porozumienie, kombinowanie, chęć sięgnięcia nieba, przechytrzenia Boga, ale i zmusić człowieka (skądinąd istoty ambiwaletnej) do myślenia, starania się, uczenia się języków, kultur, religii? Czy tym nie czynił go wartościowszym, nie hartował trudnościami? To oczywiście daleko posunięty tok myślenia, ale rzeczywiście Ryszard Kapuściński widział świat jako wielką wieżę Babel. Przypomnijmy Opowieść o Wieży Babel (hebr. balal, bll – pomieszanie, zmieszanie, zamęt) , (akad. bab-ili – brama boga) „nazwano je [niedokończone przez niepokornych ludzi miasto] Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi” . A Kapuściński pisał: „Świat był dla mnie zawsze wielką wieżą Babel. Jednak wieżą, w której Bóg pomieszał nie tylko języki, ale także kulturę i obyczaje, namiętności i interesy, i której mieszkańcem uczynił ambiwalentna istotę łączącą w sobie Ja i nie-Ja, siebie i Innego, swojego i obcego.”
Natomiast ja bardziej bym skłoniła się do filozofii początku XVII wieku – bardzo podoba mi się teza Gottfrieda Wilhelma Leibniza mówiąca, iż świat został skonstruowany jako jedyny z możliwych, najlepszy, najdoskonalszy ze swoją genialną różnorodnością istnień uporządkowaną z największą starannością i odpowiedniością: Można by w każdej duszy poznać piękno wszechświata . Właśnie, można by w każdej duszy poznać piękno wszechświata... a „Ten Inny” Kapuścińskiego to nic innego jak właśnie pochwała różnorodności świata, a przede wszystkim zamieszkujących go ludzi, swoisty przepis jak rozumieć świat i żyć ubogacając w wiedzę o Innym każdego, kto tylko szuka tej wiedzy i mądrości, zachwyt nad „innością” świata, odmiennością kultur i religii, podsumowaniem swoich życiowych doświadczeń z Innym. Mój dekalog zawiera 10 przesłań, rad, mądrości, którymi Ryszard Kapuściński prowadząc niemal za rękę nauczy ludzi, myślę już nie tego wieku, bo ten wiek go zapamięta jeszcze obecnością, mądrością wywiadów, ale kolejnych – gdy już pozostaną Jego książki – jak rozumieć świat. Zostanie „Ten Inny” jak niemal testament (chyba tego nie spodziewał się sam Kapuściński) pozostawiony ludzkości z przesłaniem – macie wszystko, dałem Wam swój dowód życia, że znalazłem człowieka w jego odrębności i zaistniał we mnie „bez nalepek oznak chorągiewek”, tę sztukę posiadłem, Wam zostawiam opis mojej drogi, dociekań, przewidywań, a co Wy z tą wiedzą zrobicie, na to już wpływu ja nie będę miał, niestety... Ja dodam – dekalog Boży mamy od tysięcy lat, przepis jak przeżyć dobre życie, jak zaznać szczęścia wiecznego, prostych, jasnych 10 punktów, a czy ich przestrzegamy?
Czy zechcemy naszego Innego widzieć „bez nalepek oznak chorągiewek” i wedle słów Ryszarda Kapuścińskiego - kolejnych kroków poznawania Innego, nie-siebie, zachwytu jego innością – żyć każdego kolejnego dnia czerpiąc z niego to, co najwartościowsze? Ja tak, chyba dar empatii mamy wspólny. Chciałoby się na koniec westchnąć: a taki był ciekawy, jak będzie ewoluował dalej ten skomplikowany planetarny świat, świat luster. Na zakończenie chciałabym oddać hołd Wielkiemu Człowiekowi, który zdziwienie światem wykorzystał jak talent dany od Boga – prosto i pięknie, z całą szczerością serca - cytując Go po raz ostatni:
„Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia.” Tu wszelkie dodatkowe słowa są zbyteczne.

Joanna Dębiec

www.wszystkoosztuce.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz