wtorek, 7 czerwca 2011

Wojciech Weiss "Promienny zachód słońca"

W obrazie Wojciecha Weissa "Promienny zachód słońca" można zobaczyć słońce, bo jest centralnym elementem, ale można też tam dostrzec, obecną (nie tylko w tym Jego obrazie) egzystencjalną zadumę, melancholię. Słońce wpisane w znak krzyża... bo cóż może zaistnieć, bez Boga? Co może istnieć, bez słońca ?

"Promnienny zachód słońca" Wojciecha Weissa to obraz, który dla mnie osobiście, kojarzy się z innym obrazem... mam tu na myśli ekspresjonistyczny obraz "Krzyk", norweskiego malarza i grafika przełomu XIX i XX wieku Edwarda Munka.

Obraz Wojciecha Weissa "Promienny zachód słońca" jest moim zdaniem, świadectwem wpływów, nazwę je tutaj - "norweskimi", wpływów, jakie odcisnęły piętno na pewnym etapie na rozwój artystyczny i twórczość tego artysty. Pisząc "wpływy norweskie" mam na myśli młodopolską krakowską Bochemę, której centralną postacią był Zbigniew Przybyszewski i jego "tajemnie" poślubiona Norweżka Dagny Juel, po mężu Przybyszewska, kojarzona wcześniej i później z kilkoma czołowymi postaciami (między innymi literatury i prozy) przełomu XIX i XX wieku. Łączono Dagny przecież (również między innymi) obok Augusta Strinberga, z już wcześniej przeze mnie wspomnianym norweskim malarzem Edwardem Munkiem. Ostatecznie, w 1893 r. Dagny wyszła za mąż za Zbigniewa Przybyszewskiego. Wojciech Weiss nie był jedynym, który pozostawał pod wpływem postaci oraz prozy Zbigniewa Przybyszewskiego i jego żony. Przybyszewski był przecież centralną postacią młodopolskiej krakowskiej Bochemy.

W malarstwie piękne jest między innymi to, że każdy może w obrazie zobaczyć to, co chce. Jest ta warstwa zewnętrzna, bardziej, lub mniej barwna, oczywista, (choć nie zawsze) i ta ukryta, w tym przypadku głębiej... egzystencjalna. Każdy w obiorze wybiera sam to, co chce widzieć. W obrazie Wojciecha Weissa "Promienny zachód słońca" można zobaczyć więc słońce, bo jest ono centralnym elementem, ale można też tam dostrzec, obecną (nie tylko w tym Jego obrazie) egzystencjalną zadumę, powiedziałbym nawet melancholię. Słońce na tym jego obrazie jest wpisane w znak krzyża... bo cóż może zaistnieć... bez Boga... ? Cóż może istnieć... bez słońca?

To właśnie między innymi ta melancholia, jak również inne egzystencjalne pytania, zdają się być obecne również w obrazie Edwarda Munka "Krzyk", stąd to moje porównanie. W odbiorze (jak wcześniej napisałem) każdy jest indywidualistą, widzi co chce, polecam Wam obejrzenie obejrzenie obu obrazów.

Inni porównują "Promienny zachód słońca" Wojciecha Weissa do obrazu „Siewcy” Vincenta van Gogha. I trudno im tu naprawdę! odmówić racji. Ja dodałem łyżkę dziegciu swoim porównaniem, prawda? Oba te obrazy Van Gogha i Weissa, łączy rzeczywiście wspólny temat – słońce. Dla mnie jednak to właśnie "Krzyk", pomimo braku zbieżności tematu, jest obrazem odniesienia, co nie znaczy, że dla każdego [nim będzie]. Oba obrazy warte były obejrzenia.

"Promienny zachód słońca" widziałem w Muzeum Narodowym w Poznaniu, a "Krzyk" Munka udało mi się obejrzeć w Muzeum Munka w Oslo, rok przed jego kradzieżą i zniszczeniem w 2004 r.

Na koniec wspomnę jedynie, że nasz Jacek Kaczmarski, inspirowany właśnie obrazem "Krzyk" napisał swój wiersz pod tym samym tytułem. I to napisałem ja..., który właściwie lubię klasyczny i nasz młodopolski impresjonizm... pewno to po trosze sprawa chwili. Polecam Wam do obejrzenia inne obrazy tego artysty, takie jak: „Pejzaż wieczorny", czy Poranek jesienny" lub "Nad stawem w Zebrzydowicach" czy „Pejzaż z pochmurnym niebem".

---

Ryszard Bubula


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz